Pierwszy Trójmiejski Marsz Równości - 2015 rok

Niedawny Marsz Równości, w mieście pewnego Ojca

Wpis trochę pisany pod wpływem emocji, ale te pierwsze już opadły. Wybrałam się z grupą osób (mniej lub bardziej znajomych) na Marsz Równości, który był w mieście pewnego znanego Ojca. Domyślacie się? Ok. Cały dzień był długi, skończył się o 4 nad ranem. Było super, z wyjątkiem jednego przykrego wydarzenia.

Gdy jest się osobą transpłciową, niektóre rzeczy, normalne dla cis, powodują różne emocje u osób trans. Czasem pozytywne, co cieszy, czasem wkurzające. Tego dnia przytrafiło mi się jedno i drugie. Jednak to tylko dodatki do całokształtu dnia. Ostrzegam, w tym wpisie może być więcej LGB niż T. Jeszcze pozdrawiam osoby co mi towarzyszyły wtedy. 😉

Dzień zaczął się wcześnie, mimo wolnego dnia, weekendu. Czekała mnie długa trasa. Najpierw do Gdańska, a potem dalej w Polskę. Do miasta Neptuna wybrałam się standardowo – rower + SKM. To oznacza Menel Class, jednak o tej godzinie jest tam spokojnie. Niestety miałam pod wiatr, ale było sucho. Zwiała mi jedna SKM, kolejna była spóźniona. Ta która przyjechała była po modernizacji, nie był to aż tak zamknięty przedział, nie wsiadłam na sam koniec składu. Miałam wybór, bo to był podwójny skład. Jedyną niegroźną „atrakcją” był gość z lustrzanką na szyi, co mówił do siebie lub wyimaginowanego przyjaciela, albo dwóch. Może cierpi na schizofrenię, nie oceniam, nie zazdroszczę…

Zbiórka i jazda w Polskę na dwa auta!

Niestety, musieli na mnie poczekać jakiś kwadrans, ale dotarłam. Wypad na marsz organizowało pewne stowarzyszenie, więc były to osoby nie dość, że lewackie to jeszcze LGBT. Został tylko jeden samochód i cztery osoby, wszyscy z wyjątkiem jednej byli mi znani. Nie znał mnie jeden chłopak, gej zresztą. Bardzo miłe towarzystwo, a leciała muzyka ze składanki nagranej przez pewną dziewczynę, lesbijkę zresztą. Takie mało cisheteronormatywne towarzystwo, chyba najlepsze, różnorodne. 😉

Z nami w aucie jechał też jeden k/m, ja byłam jedyną dziewczyną w grupce. Siedziałam z tyłu, obok ten nowo poznany chłopak, miło się z nim rozmawiało. Też trochę o głosie, bo w młodości, przed mutacją śpiewał, skończył szkołę muzyczną. Zeszło też na studia, bo jeden jest wykładowcą, i nie towarów w hipermarkecie, ale na uczelni. Było też trochę o wyglądzie, wspomniany chłopak miał epizod, gdzie wyglądał bardzie femme. Skomentował, że ma takie trochę kobiece szerokie biodra, ale nie aż tak jak ja. Jak się można domyślać, bardzo się ucieszyłam z tego komplementu. 🙂 Cóż, HRT w tym wieku nie zmienia budowy kości.

Poprosił też o dodanie do znajomych na znanym portalu społecznościowym (mam też tam stronę), jak zobaczył profilowe z pokazy mody zapytał czy to ja z lekkim niedowierzaniem. Potwierdziłam i krótko o tym pokazie wspomniałam. Dobra, teraz pora obgadać innych. K/M ma tak zwany passing, choć jak to bywa – wygląda znacznie młodziej niż faktycznie ma lat. Ja wyglądam na swój wiek, może trochę młodziej. Był też długowłosy facet, co określa się jako queer. Chyba nikt z nas nie wyglądał jak typowy hetero facet. Choć ja wyglądam na dość typową kobietę.

Marsz Równości

Głównym punktem dnia miał być Marsz Równości, po raz pierwszy w tym mieście. Z Trójmiasta zjechały się różne grupy, chyba ponad 100 osób, były też grupy z innych miast, pewnie połowa uczestników to przyjezdni. Było nas znacznie więcej niż w kontrmanifestacji konserwatywnych nacjonalistów. Konserwatywnych w polskim znaczeniu tego słowa, za granicą partie konserwatywne bardziej popierają prawa osób LGBT.

Na początku poznała, podeszła i przywitała się pewna osoba z warszawskiej fundacji Trans-Fuzja, chyba aktualna prezeska, nie wiem dokładnie, nie śledzę już ich uważnie. Widziałam ją na żywo pierwszy raz, musiała mnie skojarzyć z portalu społecznościowego, bo wymieniła moje dane z niego i zapytała czy to ja. Taka sława…  O samej fundacji nie chcę się wypowiadać, na pewno coś działają, na pewno to nadal za mało, potrzeby są znacznie większe, ponad ich możliwości. Z racji tych wielkich potrzeb piszę tego bloga, mam taką nitkę aktywistki, choć nie lubię występować publicznie.

Impreza była udana, wesoło, kolorowo, jakieś przemowy. Pogoda nawet dopisała, było dość ciepło i w miarę sucho. Tęczy niestety nie było na niebie. Za to frekwencja dopisała. Marsz Równości ochraniała policja, jednak nie mieli zbytnio co robić w trakcie jak przechodziliśmy przez miasto. Nie było nawet słychać jakiś okrzyków w naszą stronę. Wyjątkiem było miejsce zbiórki, jakieś 100 metrów dalej ustawiła się kontrmanifestacja. Marsz Równości zakończył się radośnie, a ludzie zaczęli się rozchodzić. Tutaj mogłabym zakończyć, ale wydarzyło się coś jeszcze…

Powrót z Marszu Równości do auta

Cała nasza grupa miała zamiar coś zjeść, jednak do lokalu nie zapraszali (p)sów,  a taki piesek był z nami. Ustaliliśmy, że wracamy do samochodów, rozdzieliliśmy się. Nasze auto było zaparkowane trochę dalej. Weszliśmy w boczną uliczkę, a następnie w dół w kierunku jednej bramy. Mieliśmy ze sobą widoczne flagi. Zza bramy wyszedł jeden facet z opaską ONR, nie wróżyło to dobrze. Zagadał, zrobił zdjęcie. Ktoś z tyłu krzyknął do niego by nas zostawił, dał przejść. Wyzwiska. 

Dalej była szybka akcja. Wybiegli, było ich siedmiu, lub więcej. Mieli przewagę. Ich celem były flagi. Zaczęli nam je wyrywać. Gonić. Mnie zostawili w spokoju, widzieli dziewczynę bez flagi. Flagi nie miał też wspomniany queer, ale za to wygląd nie był heteronormatywny. Jego zwyzywali i drwiąco zapytali „czy to facet, czy kobieta”… Wszyscy uciekaliśmy, niektórzy szybciej, niektórzy wolniej. Był powód do strachu, stresu, w walce nie mielibyśmy szans. Została nam tylko jedna flaga. To była bardzo przykra sytuacja. Nie była to moja pierwsza groźna sytuacja, więc całkiem dobrze to zniosłam, nikt mi flagi nie wyrywał. Za to ten k/m i chłopak co siedział obok mnie nieśli flagi. Znacznie gorzej to przeżyli… 🙁

Zadzwoniliśmy do grupki w drugim aucie, spotkaliśmy się znów i zawiadomiliśmy patrol policji. Poszli z nami na miejsce, oczywiście nikogo już nie było, poszukali ich w okolicy z nami. Spisali nas jako pokrzywdzonych i świadków. Niestety prawo nie chroni nas przed mową nienawiści… Jedyne co to mogliśmy zgłosić kradzież. Pewnie też naruszenie nietykalności osobistej. Policjanci zapewnili, że będą szukać w trakcie patrolu. Jednak zabrzmiało to tak, że jakby nacjonaliści weszli im przed maskę, to podejmą interwencję. Polecili nam się udać na najbliższy komisariat, na przesłuchanie, jednak to by oznaczało parę godzin wyjętych z życia. Bez nadziei na jakikolwiek efekt.

Wg przepisów, można iść do dowolnego komisariatu, a ten  musi przekazać sprawę właściwemu pod względem miejsca zdarzenia. Może jeszcze wrócimy na policję i złożymy zeznania.

Wracamy do Trójmiasta

Powrót początkowo zdominowała dyskusja o tym ataku, nastroje morowe. Ustaliliśmy, że nie ma sensu obwiniać się kto co zrobił i co by było gdyby. Szkoda tych flag, ale to tylko przedmioty. Mają oczywiście jakąś wartość, symbolizują coś. Najważniejsze, że nam nic się nie stało. Moralnie – zabolało, było nam przykro. Takie negatywne doświadczenie potrafi zdominować wiele pozytywnych.

Nie tylko my zostaliśmy zaatakowani. Zaatakowana została też para dwóch dziewczyn z tęczowymi flagami na plecach. Trzymały się za ręce. Próbowali im zerwać te flagi. Jednak się nie udało, niedaleko była grupka kobiet z organizacji feministycznej. Szczegółów nie opiszę, nie było mnie tam. Na pewno policja nie ochroniła wystarczająco grup wracających z Marszu Równości. W Gdańsku robili to znacznie lepiej.

W trakcie powrotu chłopak siedzący obok mnie opisał to przykre wydarzenie na swoim profilu. Opisał kto był z nim ” w tym osoba trans i dziewczyna”. Rozbawiło mnie to wielce. Nie zdawał sobie sprawy, że również jestem osobą transpłciową. Musiałam mu wyjaśnić z czego się śmieję. Był w szoku, ale pozytywnie. Za to jak pokazałam mu stare zdjęcie to zbierał szczękę z podłogi. 😉

Zmieniliśmy temat, po drodze mijaliśmy kolumnę amerykańskiego wojska, machali nam z wozów, a my im. Pozytywnie. 🙂 A u celu naszej podróży miała być impreza. Nie miałam wcześniej planu udać się na nią, ze względu na zmęczenie po takim wypadzie. Jednak po takim wydarzeniu lepiej było się spotkać razem.

Impreza – taki odległy after Marszu Równości

Od oficjalnego after party Marszu Równości dzieliło nas jakieś 200 km, zebraliśmy się w jednym domu, na takiej domówce. Było nas kilkanaście, większość była na Marszu Równości, większość nie była cisheteronormatywna. Naszym pierwszym celem było jedzenie, nic dziwnego po całym dniu. Wyszło dość wegańsko. 😉 Drugim była zabawa, tak, alkohol też był. Części osób z tej grupy nie znałam wcześniej, część widywałam, integrację mogę uznać za ogólnie udaną.

Niestety, nie w całości. Był jeden niemiły dla mnie incydent. Pewien gej, nazwę go smerfem, odezwał się do mnie w formie męskiej. Widział mnie z bliska, pewnie z profilu, na moje oburzenie zapytał jak ma się do mnie zwracać, bo nie wie. Wkurzona odpowiedziałam „k…, jestem kobietą”. Nadal mnie trzymało po tym ataku nacjonalistów, jednak trochę mu się należało. Czasem nie rozumiem jak działa mój passing, raz jestem 100% cis laską, raz słyszę coś w formie męskiej. Chyba mam trochę męski profil – jabłko, duży nos, lekko skośne czoło. Jednak ogólnie jest dobrze.

Impreza się rozkręciła przy karaoke. Nawet śpiewałam z innymi. Co prawda nie potrafię śpiewać, a wysoko wyciągać nie jestem w stanie. Przejście mutacji w dzieciństwie ma swoje negatywne efekty. Jednak nie mam typowo męskiego głosu. Jest niski, ale kobiecy. Bez takich typowo męskich wibracji. Nadal bym potrafiła śpiewać i mówić niskim głosem, ale lepiej nie zadziwiać tak ludzi. 😉

Jak wracałam do domu nie miałam szczęścia, przegapiłam SKM, trafiłam na dwugodzinną przerwę w kursowaniu. Wracałam rowerem, pod wiatr, bo zmienił kierunek, w dodatku padała mżawka. Za to było bardzo ciepło jak na październikową noc.


Obrazek w nagłówku powstał ze zdjęć pierwszego Trójmiejskiego Marszu Równości z 2015 roku.


Opublikowano

/ ostatnio zmodyfikowano

w

przez

Komentarze

2 odpowiedzi na „Niedawny Marsz Równości, w mieście pewnego Ojca”

  1. Awatar zaniczka
    zaniczka

    Cholera, kiedy ktoś w końcu pozamyka tych ONR? Mogą bezkarnie robić wiele krzywdzących rzeczy.

  2. Awatar elegantandrogyne
    elegantandrogyne

    Współczuję zajścia w Toruniu; w razie czego proponuję kupić gaz pieprzowy w żelu (poleci tam, gdzie kierujesz, choć przy silnym wietrze nie ma mocnych). Nawet jeśli nie trzeba go użyć, to świadomość, że masz jak się obronić, ogromnie pomaga.

Śmiało skomentuj:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Zadaj śmiało pytanie!

Nie przegap nic!

Join 49 other subscribers

Wesprzyj działalność Ka

Działam od lat. Moim paliwem jest dawanie innym wsparcia. Cieszę się z każdego podziękowania, udostępnienia, potwierdzenia, że moje działania są ważne i mają wartość. Nawet 5 zł będzie dla mnie ogromnym wsparciem! Dziękuję, że jesteście! 💜

Cyklicznie: Logo Patronite

Jednorazowo: Darowizna (kartą, przelewem)