Gabinet zabiegowy i powrót do domu

Ostatnia kontrola i powrót do domu

Ostatnia kontrola to już nic takiego jak poprzednia, standardowe dbanie by się dobrze goiło, kilka rad na przyszłość i te parę supełków mniej. A dzień po niej powrót – dzięki wielkiej uprzejmości znajomej jechałyśmy wygodnie autem, zamiast z bagażami jechać taxi na dworzec, potem iść na peron, itd.

Ostatnia kontrola

Na ostatnią kontrolę ubrałam się wygodnie – grube fioletowe pończochy (bo zimno), spódnica, koszulka, sweter. Założyłam nawet stanik. 😉 Standardowo pojechałyśmy taksówką. Bramy wjazdowej pod klinikę pilnuje ochroniarz. Na ten plac można tylko na chwilę wjeżdżać,  tylko samochód ochroniarza ma specjalną dyspensę i stoi zawsze. 😉 Czasem tą bramę otwierają bez słowa, czasem trzeba poprosić. Za to nie trzeba daleko iść, alternatywą dla podjazdu są schody. A ja nie powinnam po schodach chodzić.

Na miejscu musiałam uzbroić się w cierpliwość, był to dzień operacyjny. Jakiś młody chłopak miał mieć operację nosa, trwały przygotowania, spory ruch był jak na takie niewielkie miejsce. W zabiegowym trwał jeszcze jakiś masaż. Po jakiejś pół godzinie pojawił się chirurg i zarządził pielęgniarce przygotowanie zabiegowego do kontroli.

W gabinecie zabiegowym

Po chwili gabinet był gotowy, pielęgniarka wyszła, a ja zdjęłam spódnicę, jakoś zrzuciłam buty, położyłam się na fotelu. Jak wróciła, to zachwycała się moimi pończochami, te takie cieplejsze są mało znane. 😉 Początek standardowy – zdjęcie opatrunku. Potem przyszedł chirurg zajął się wkładem, przemył, zrobił nowy. Nie są to przyjemne czynności, nie są bolesne, choć trochę krwi przy nich może się pojawić. Do tego występuje nadwrażliwość łechtaczki. Poinformował też jak mam sama dbać o gojenie przez najbliższy czas. Miejsca obrzęknięte mogę smarować heparyną, występuje też tam zasinienie. Jednak z tą maścią należy ostrożnie – może wzmagać krwawienie. A nadal troszkę krwi leci z paru miejsc – głównie okolic szwów i środka.

Zapytałam też o szwy, większość z nich jest rozpuszczalna, takie białe nitki, niektóre mogą wystawać. Nie trzeba ich zdejmować, choć te wystające warto obciąć. Szwy stałe były tylko w dwóch miejscach po bokach, dosłownie dwa węzełki. Pielęgniarka je zdjęła i zdezynfekowała miejsce, nic nie bolało.  Chwilę potem założenie nowego opatrunku, ostatnia rozmowa z lekarzem i pojechałyśmy. Pielęgniarka w dalszym ciągu komplementowała ładny kolor pończoch. 😉 Następna kontrola za miesiąc.

Powrót do domu

Kolejnego dnia wróciłyśmy do domu. Dzięki wielkiemu poświęceniu mojej przyjaciółki – przejechała autem ponad 1000 km. Z własnej woli. Mi ten pomysł wydawał się szalony. Latem musiałam przejechać podobną odległość jednego dnia. Myślałam wtedy, że mi tyłek odpadnie. 😉 Dziękuję jej jeszcze raz – bardzo mi pomogłaś! <3

Wiem, że o pieniądzach się  nie mówi, ale musiałam jej chociaż za paliwo oddać, w końcu jechała nie dla siebie, tylko dla mnie. Oszczędziła nam podróży z wielkim bagażem taksówką na dworzec, nie musiałam przechodzić dużych odległości na dworcach, a na koniec daleko jechać taksówką do domu.

Pakowanie musiało przypaść mojej siostrze, ja byłam zbyt słaba i dość ograniczona ruchowo nie mogąc siadać, czy kucać. Jak znajoma przyjechała, to wszystko było gotowe, tylko przestawić kanapę i stół tam gdzie stały wcześniej. Kanapa była pod ścianą, bym mogła się opierać.

Wychodząc wzięłam herbatę na drogę i poduszkę pod cztery litery, a one musiały zabrać całą resztę. Poduszka była dmuchana, w kształcie U, położyłam na fotel pasażera, odsunięty do tyłu. Nie mogłam usiąść pionowo, tylko tak pół leżąco ze zgiętymi kolanami. Niweluje to nacisk w kroku, choć nic nie miałam pod kręgosłupem. Po paru godzinach bolał mnie, ale nie było innego wyjścia. Po drodze była tylko jedna przerwa na rozprostowanie nóg i tankowanie.

Na górę

Kilka godzin później dojechałyśmy na miejsce. Musiałam wejść na drugie piętro po schodach. Wchodziłam powoli i ostrożnie, mając dość szeroko nogi, bez typowego machania nogami do góry i do przodu. Nie było to fizycznie męczące, moja kondycja nie ucierpiała od tego leżenia. Jedynie bałam się o szwy, czy coś nie zacznie krwawić. Przez ten powrót krwawienie było tylko minimalnie większe, więc chyba nic sobie nie uszkodziłam.

Zostałam z siostrą, chyba przez emocje nie czułam zmęczenia, a znajoma jeszcze miała prawie drugie tyle do przejechania by wrócić, obowiązki ją wzywały. 🙁 Zmęczenie mnie dopadło dopiero wieczorem. A tutaj też trzeba było przesunąć kanapę i trochę odkurzyć po dłuższej nieobecności. Kilka tygodni nie będę nigdzie wychodzić, nie będzie już wpisu co kilka dni, bo o czym?

Podsumowanie epizodu w mieście smogu

Byłam w stolicy wraz z siostrą kilkanaście dni, mam na telefonie aplikację powiadamiającą o przekroczeniu norm, zawsze zanieczyszczenie przekraczało 100%. Dlatego jest to dla mnie miasto smogu, niestety jedno z wielu w Polsce. Trzy dni przeleżałam w szpitalnym łóżku. Fajnie by było poleżeć jeszcze ze dwa dni dłużej, wtedy bym mogła innym polecić to miejsce. Znikłby największy mankament tej kliniki.

Personel jest miły, choć zabiegany i czasem zakręcony jak słoik ogórków. 😉 Zresztą, sam chirurg przyznał, że brakuje mu czasu. Zresztą, podobnie jak mi, tylko teraz mam go sporo, będąc na zwolnieniu i leżąc w łóżku. Wstawanie kilka dni po operacji było dla mnie wyczynem. Jednak się udało, choć raz zwróciłam śniadanie, ale to przez morfinę. Już na pierwszą kontrolę łatwiej mi się wstawało, 5 dni po zabiegu. To byłby optymalny moment na wyjście, wcześniejsze to pierwszy możliwy. Konieczna jest tutaj opieka, te kilkanaście dni co najmniej.

Wyjeżdżając byłam już prawie w pełni sił, choć oczywiście ze względu na świeże szwy ciągle trzeba uważać. Ogólnie czuję się dobrze, tylko co jakiś czas czuję lekki ból w kroku, bywa, że lekko kujący.  Dziś mijają dwa tygodnie od operacji. Tak jak pisałam wcześniej, muszę dbać o miejsce operacji, zmieniać opatrunki, ostrożnie korzystać z toalety.  Oczywiście nadal muszę leżeć, przez co zwykle bardziej boli mnie kość ogonowa niż część operowana. 😉 


Opublikowano

/ ostatnio zmodyfikowano

w

przez

Komentarze

5 odpowiedzi na „Ostatnia kontrola i powrót do domu”

  1. Awatar adatoniewypada
    adatoniewypada

    Czytam, co piszesz i bardzo wszystko przezywam, przyjaciółka operowana jest dwa tygodnie po tobie, mam kontakt z Nią, czytam twój blog. Wczoraj zarezerwowałam termin operacji, wpłaciłam zaliczkę na zabieg, zarezerwowałam apartament. Boję się strasznie, ale wiem, tak czuję, ze muszę to zrobić, inaczej nic co osiagnełam dla siebie, nie miałoby sensu. Dodajesz mi sił. Pozdrawiam

    1. Awatar Ka
      Ka

      Od mojej operacji minęło już ponad 2 tygodnie, to kiedy ona ma tą operację?
      Miło mi, że do czegoś przydają się moje wpisy, choć celowo pomijam bardziej intymne sprawy.

      1. Awatar adatoniewypada
        adatoniewypada

        W czwartek była operowana, dzisiaj chyba wychodzi z kliniki, ja mam zabieg jesienią. Muszę wrócić do pracy po m-cu. Boje się czy będę zdolna do tego.

  2. Awatar Ka
    Ka

    Trzymam za nią kciuki!
    Ciężko będzie po miesiącu, ja dostałam na start 1,5 miesiąca zwolnienia, a raczej nie wrócę po tym okresie do pracy. Dwa miesiące to minimum.

  3. Wyprawa na nieplanowaną kontrolę gojenia – Blog Ka

    […] na kontrolę. Niestety to oznaczało długą i dość kosztowną wyprawę do stolicy. Ostatnio byłam tam jakoś tydzień wcześniej, na kolejną kontrolę miałam pojawić się miesiąc […]

Śmiało skomentuj:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Zadaj śmiało pytanie!

Nie przegap nic!

Join 48 other subscribers

Wesprzyj działalność Ka

Działam od lat. Moim paliwem jest dawanie innym wsparcia. Cieszę się z każdego podziękowania, udostępnienia, potwierdzenia, że moje działania są ważne i mają wartość. Nawet 5 zł będzie dla mnie ogromnym wsparciem! Dziękuję, że jesteście! 💜

Cyklicznie: Logo Patronite

Jednorazowo: Darowizna (kartą, przelewem)