Ewa - Droga

Ewa – Droga

Przedstawiam wam esej Ewy, opowiada ona o tym, jak boli życie osoby transpłciowej, gdy nie jesteś sobą. Droga walki o siebie, tranzycja, nie jest łatwa, a w trakcie warto nie zatracić prawdziwego ja, nie uciekać i nie zagłuszać swoich potrzeb. Poznać siebie na nowo. Dochodzą do tego relacje, związki: jednopłciowe, różnopłciowe, często toksyczne i trudne. Moja droga nie była łatwa, a tutaj zapraszam do przeczytania drogi Ewy, transpłciowej kobiety.
~Ka

Droga

Łatwo się żyje, kiedy nie żyjesz. Też trochę ciężko. Jest to dwoisty stan, kiedy jest Ci w sumie wszystko jedno. Oddychasz, jesz, chodzisz do szkoły i sprzątasz dom, ale jednocześnie oczekujesz czegoś, co pozwoli Ci rozwinąć skrzydła. Unikasz spojrzeń w lustro, decyzji, które oddalają Cię od Twojego celu, pracujesz, czekasz. Unikasz również zobowiązań oraz relacji romantycznych, bo wiesz, że nie zniesiesz pełnego miłości spojrzenia drugiej osoby, która będzie patrzeć na kogoś, kim nie jesteś. 

Wiesz, bo Cię to już spotkało. Gej jest w stanie pokochać drugiego mężczyznę, jest też w stanie pokochać kobietę, która wygląda jak mężczyzna. Ciebie, ale czujesz wtedy, że on patrzy na Ciebie jak na mężczyznę. Dlatego, gdy wracasz od niego  do domu, słuchasz bardzo głośno muzyki i próbujesz coś poczuć. Szybko to zrywasz, bo to po prostu nie ma sensu. On chce Cię obejmować, chadzać na spacery, gotować Ci, pić z Tobą kawę, budzić się obok Ciebie. Natomiast Ty w sumie pragniesz po prostu nie istnieć, jeśli nie da Ci się zacząć hormonów jak najszybciej. Nie mówisz mu prawdy, sklejasz na kolanie szybką wiadomość tekstową, „nic z tego nie wyjdzie, sorry, to nie Twoja wina”, nie żyjesz dalej.

Jest ciężko, bo życie, kiedy nie jest się sobą, jest trochę jak chodzenie gołymi stopami po rozgrzanym asfalcie przez 20 lat bez przerwy. Każdy krok wywołuje lawinę emocji, boli, kłuje, piecze. Gdy stoisz, to boli trochę mniej, bo Twój ciężar jest rozłożony na dwie stopy, a nie tylko na jedną. Niestety, gdy  stoisz, cel się nie oddala, ale też nie zbliża. Dlatego patrzysz tęsknym spojrzeniem i myślisz sobie – jeszcze tylko jeden krok, dasz radę, dawaj. Tylko jeden na dzisiaj, potem Ci odpuszczę, tylko zrób ten jeden krok i będzie dobrze. Robisz więc dwa. Good girl

Minęły prawie trzy lata…

…odkąd się tak czułam. Życie stało się przyjemnym spacerem przez park, idę, w butach nawet, stąpam. Choć przy każdym kroku delikatnie się krzywię i oczekuję bólu. Ponad dwa lata na hormonach, po usunięciu testosteronowych organów śmieci (po orchidektomii), po sądowej zmianie danych, żyję sobie po prostu jako dziewczyna, kobieta, koleżanka, czasami partnerka, czasami przelotna znajomość, kuzynka, ciocia, siostra, córka, studentka, pracowniczka, czytelniczka, pisarka. Żyję sobie jako wiele rzeczy, którymi zawsze chciałam być, o których marzyłam. Nawet sobie zdaję sprawę z tego, że moje życie jest kompletnie nie ułożone, bo nigdy się nie spodziewałam, że tego dożyję. Byłam pewna, że nie dożyję dwudziestki. Nagle podejmuje decyzje, obieram różne cele na swojej drodze życia, nawiązuję relacje międzyludzkie, związki, całuję się, płaczę, pracuję, ale jako ja, więc żyję naprawdę. 

Bardzo dziwnie się żyje, po dwudziestu latach po prostu trwania i czekania. Teraz kiedy jestem pożądana, jestem pożądana jako kobieta. Niestety wiąże się to z wieloma konsekwencjami, których nigdy się nie spodziewałam. Byłam wciśnięta w ramy toksycznej kobiecości, ulegania stereotypom, próbom bycia „normalną dziewczyną”, czyt. heteroseksualną, dziewczęcą, grzeczną, gotującą, uległą, dającą kiedy on chce i sprzątającą co sobotę. Znosiłam to, podobnie tak, jak znosiłam cierpienie dysforii. Good girl.

Po ośmiu miesiącach tego złego snu, 

obudziłam się, przefarbowałam włosy na różowo i zrobiłam kolejny kolczyk w nosie. Przestałam też mu dawać kiedy chce, co więcej, zerwałam z nim i się wyprowadziłam. Podmiotowość przywrócona, sukces, semestr na studiach zdany, szczęście powraca. Te kolejne, osiem miesięcy bycia good girl to dar, dzięki niemu stałam się zagorzałą feministką, obrończynią praw kobiet i osób queerowych. Wcześniej kiedy on mówił: „Ci, co wymyślają z tą płcią, z jakąś niebinarnością, i w ogóle, to psują opinię takim prawdziwym osobom trans jak Ty, Ewa”. Siedziałam cicho i mi było nawet w sumie miło. Jednak teraz „Ci, co wymyślają” są mi najbliżsi na Ziemi, nie wymieniłabym ich na nikogo innego.

Okazało się, że życie, kiedy się żyje naprawdę, nie jest wcale łatwiejsze od spaceru po rozgrzanym asfalcie. Wtedy miałam jeden cel na horyzoncie – zacząć tranzycję, wyprowadzić się z małego, homofobicznego miasta. Było to miejsce, w którym naprzeciwko moich drzwi było napisane sprayem „kill LGBT”, a moje nazwisko na domofonie było zamazane markerem. Musiałam uzbierać pieniądze, zacząć brać hormony, nie zabić się, to tyle. Teraz celów jest wiele. 

Droga

Droga, którą idę, ma wiele odnóży, często idę jakąś ścieżką tylko po to, żeby zawrócić i jednak wybrać inną. Przykładowo: byłam barmanką, ale tylko przez trzy miesiące. Przekładałam literaturę, ale tylko przez semestr. Działałam w młodzieżówce politycznej, ale niecałe pół roku. Byłam z jednym i drugim chłopakiem, ale zerwaliśmy. Myślałam, że mam w sobie nieskończone pokłady miłości, wyrozumiałości. Ponadto sądziłam, że jestem w stanie każdego zmienić i przekonać do swoich racji. Przecież w końcu tak wiele osiągnęłam, potrzebowałam tyle wewnętrznej siły, żeby zacząć tranzycję i wyjść z szafy. 

Życie wtedy to też był trochę chaos, każdy piekący krok po czarnej ścieżce musiałam sobie rekompensować – ciągłe oglądanie seriali, ciągi alkoholowe, hookupy, narkotyki. Ból był w każdej dziedzinie mojego życia. W każdej dziedzinie życia wychodził, może oprócz lekcji języka polskiego i lekcji rysunku. Bólu już nie ma, ale ja go ciągle wyczekuję, brakuje mi chaosu, bardzo często się po prostu nudzę. Budowanie sobie życia jako dorosła osoba zabiera czas, jest spokojne, nudne. Tryb survivalu spalonych podeszew stóp był ekscytujący, ciekawy i sprawiał, że coś czułam, bez przerwy. Nawet kiedy było to cierpienie.

Obecnie,

wieczorami w moim sercu gości pustka. Powoli się z nią godzę, jest nową gościnią, po tym, jak  wyrzuciłam przez okno cierpienie, dysforię, zazdrość wobec innych osób transpłciowych i tęsknotę za życiem, którego nie mam. Zamiast nich zaczęła zjawiać się ona. Na początku się bałam tej pustki, była przerażająca, myślałam, że zabierze mi wszystko, co mam. Jednakże ona tak naprawdę niczego nie zabiera, ani nie kradnie, ona jest po prostu niczym, nie zwiastuje niczego oraz niczego za sobą nie pociąga. 

Chciałabym powiedzieć, że witam pustkę z otwartymi ramionami. Jednak minęło  już dobre kilka miesięcy, jak się widujemy i ciągle jest dla mnie trochę obca. Wiem natomiast, że będzie mnie już odwiedzać do końca życia. Poprzedni odwiedzający, tacy jak ból, widzieli mnie zbyt często, żeby ona nie musiała potem zapełniać ich miejsca. Kroczę więc ścieżką, w butach, zaglądam na różne ścieżki, drogi, witam rozdroża i staram się ekscytować na myśl o krótkich przystankach, a ze mną idzie ona. Następna osoba, która będzie pożądać mnie jako kobiety, będzie musiała się pogodzić z tym, że jestem w zestawie. Bez frytek, ale za to z kłopotliwą koleżanką, pustką. Już nie good girl.

Ewa.


Opublikowano

/ ostatnio zmodyfikowano

w

,

przez

Komentarze

Śmiało skomentuj:

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Zadaj śmiało pytanie!

Nie przegap nic!

Join 48 other subscribers

Wesprzyj działalność Ka

Działam od lat. Moim paliwem jest dawanie innym wsparcia. Cieszę się z każdego podziękowania, udostępnienia, potwierdzenia, że moje działania są ważne i mają wartość. Nawet 5 zł będzie dla mnie ogromnym wsparciem! Dziękuję, że jesteście! 💜

Cyklicznie: Logo Patronite

Jednorazowo: Darowizna (kartą, przelewem)