Orchidektomia najczęściej jest wykonywana w trakcie operacji SRS. Jednak niektóre osoby z różnych przyczyn decydują się na wykonanie tylko i wyłącznie orchidektomii. Np. ze względów finansowych, zdrowotnych albo nawet nie chcą operacji SRS. Jaki powód by nie był – nie zmienia to faktu, że w Polsce nie tak łatwo wykonać tą operację. Zapraszam do przeczytania historii Marty. ~Ka
Czym jest orchidektomia
Orchidektomia, zwana czasem „kastracją”. Zabieg polega na pozbawieniu pacjenta jąder. Wykonywany jest w szpitalach, na oddziałach urologicznych, lub w klinikach, najczęściej na mężczyznach chorych na raka jąder. Orchidektomia może być jednostronna (w przypadku raka na jednym jądrze, pacjent zachowuje zdolności seksualno-rozrodcze) lub dwustronna (bilateralna). Zabieg trwa ok. godziny, wykonywany jest przy znieczuleniu ogólnym. Polega na otwarciu dojścia do jąder przez cięcie pachwinowe (nie uszkadzając worka mosznowego – pozwalając, po założeniu protezy, zachować estetykę genitaliów), lub przez cięcie na worku mosznowym, i wycięcie jąder wraz z nasieniowodami). Rekonwalescencja trwa około tygodnia. Przez ten czas nie powinno się dźwigać ciężaru powyżej 10 kg.
W przypadku transpłciowych kobiet, zabieg ten jest wykonywany, aby odciąć ciało od produkcji testosteronu. Pozwala to na odstawienie antyandrogenów (blokerów testosteronu), leków toksycznych, mocno obciążających nerki (Androcur), czy serce (Spironolactone). Wg. ostatnich badań wykonanych przez Agence Nationale de Sécurité du Médicament et des Produits de Santé (ANSM) – francuską organizację badającą bezpieczeństwo przyjmowania leków – długotrwałe przyjmowanie Androcuru może zwiększyć ryzyko powstania guza mózgu nawet 20-to krotnie.
Oprócz odstawienia blokerów, orchidektomia pozwala też na ograniczenie zapotrzebowania na sam estrogen. W wielu przypadkach, przy wyższych dawkach, także uważany za rakotwórczy. Sam proces tranzycji staje się zatem zdrowszy, a ciało, pod względem medycznym identyczne z ciałem po przebytej operacji rekonstrukcji płci. Przez wiele pacjentów uważany też jest za bardziej dostępną wersję ów operacji.
Droga do zabiegu
Jako że jestem osobą która, po utracie swojego domu i obciążeniu finansowym, swoją przyszłość wiąże z wyjazdem za granicę, orchidektomię postawiłam sobie jako zakończenie mojego „planu minimum” w tranzycji. W efekcie jestem gotowa do wyjazdu, także w miejsca gdzie anytandrogeny są lekiem dosyć drogim. Początki przygotowania do zabiegu były trudne, bo okazuje się że nie ma w naszym prawie jasnego określenia czy dla osobób takich jak ja, zabieg jest refundowany. Problem oczywiście leży w podejściu do osób transpłciowych, których polskie prawo najzwyczajniej nie przewiduje.(Podobnie jest w ustawie o szkolnictwie wyższym z 2018 roku gdzie aktualizacja dyplomu jest możliwa tylko po procesie o ustalenie płci, a przypadek został opisany jako „zmiana danych absolwenta podparta orzeczeniem sądowym”).
Po sprawdzeniu ustaw i listy zabiegów refundowanych, zaczęłam dzwonić po szpitalach. Standardowe odpowiedzi brzmiały: „orchidektomia kobiecie, hahaha, no co pani (sam ordynator)”, lub: „ok, zrobimy, 3500 zł, zapraszamy na konsultację”.
Wtedy pomyślałam że może zabieg wykonać prywatnie. W tym celu tez wykonałam kilka telefonów. Jedna klinika w Gdańsku (gdzie mieszkam), „już tego nie wykonuje”. Druga, o której na stronie tourmedica, była informacja o koszcie 4000 zł, podała mi przez telefon, że teraz już 6000 zł…
Następnie, zasięgnęłam języka u mojej (już byłej) Pani Endykronolog, która obiecała że popyta na Uniwersytecie Medycznym. Niestety, jak się zapytałam o wyniki to usłyszałam że „eeee, tam, nikt mi nic nie chce powiedzieć”.
Narodowy Fundusz Zdrowia
Następne były maile do transfuzji i telefony do NFZu. Transfuzja obiecała że pomoże i… ok, zostawmy to. Infolinia NFZu nie odebrała kilkudziesięciu telefonów. Po jakimś czasie wpadłam na pomysł skontaktowania się z NFZem w Gdańsku. Odebrała miła pani która jak usłyszała „jestem osoba trans…” szybko przerwała ze śmiechem mówiąc: „ja Panią bardzo przepraszam ale ja nic nie wiem, NIC, naprawdę, proszę mi wybaczyć, może rzecznik praw pacjenta pomoże”.
Rozmowa z rzecznikiem była… „rzeczowa”. Pani powoli przejrzała wykaz zabiegów refundowanych i stwierdziła „nie jest napisane że zabieg obustronnego wycięcia jąder jest tylko dla mężczyzn, więc dla kobiet chyba też”. Poprosiłam o tą informacje na maila, żeby mieć podkładkę. Podkładka się później przydała, ale i tak nic nie wskórała, ale o tym później (Pani się tam sprytnie zabezpieczyła).
Gorzej było ze znalezieniem kliniki, ale tutaj uratowała mnie… Pani okulistka, robiąca mi okresowe badanie wzroku (mam cukrzycę). Zadzwoniła w kilka miejsc i podała mi nazwisko ordynatora kliniki urologii w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Zna on temat, bo ongiś, razem z dr Krajką zajmowali się jako jedyni w Polsce operacjami korekcji płci.
Umówiłam się na wizytę prywatnie, cieszyłam się jak dziecko, kiedy dostałam skierowanie na oddział.
Operacja i rekonwalescencja
Minęły dwa miesiące, przyszedł czas zabiegu. Jak na skowronkach zameldowałam się na oddziale w najnowocześniejszym szpitalu w Polsce (nazywałam go „szpital dr. House’a”). Zabawnie było odpowiadać na pytania oddziałowej „kiedy była ostatnia miesiączka”. Humor się skończył gdy kilka godzin przed zabiegiem usłyszałam od ordynatora że „mogą być problemy z refundacją zabiegu. “NFZ nie chce refundować, czy jest Pani zdecydowana”. TAK, powiedziałam, dobra zmiana nie zatrzyma mojej tranzycji. Zapytałam się jaką kwotą ewentualnie mogą mnie obciążyć. Usłyszałam że około 1000 zł. W efekcie, miesiąc po zabiegu, dostałam rachunek na 3500 zł. List od rzecznika nic nie wskórał, bo na koniec oświadczenia Pani Rzecznik napisała: „refundacja może być różnie interpretowana przez poszczególne podmioty”.
Niemniej jednak, lekarz wykonał zabieg wzorowo, rekonwalescencja przeszła szybko i prawie bezboleśnie. Wystarczył tydzień urlopu.
Życie po orchidektomii
O efektach estetycznych mowy być nie może (nadal, w TYM miejscu mam…). Aczkolwiek miałam już daleko posuniętą atrofię męskich genitaliów. Byłam w stanie założyć strój do pływania i pójść na basen, albo zapisać się na zajęcia jogi. Czuję się ponadto lepiej, wiedząc że, w przypadku braku dostępu do hormonów, czy blokerów, moje ciało nie będzie znów poddane „mężnieniu”.
Pamiętać muszę o tym że w tej chwili mam w sobie mniej testosteronu niż genetyczna kobieta, a szczątkowa ilość tego hormonu, produkowana przez nadnercza, nie zapewni mi zdrowych kości. Suplementacja witaminą D jest bardzo wskazana.
Jeżeli ktoś dalej lubi czerpać przyjemność z używania penisa, musi się liczyć z tym, że od tej pory będzie to o wiele trudniejsze. Ponadto przyszła operacja rekonstrukcji płci może być, używając niektórych metod, trudniejsza, a chirurg, w niektórych klinikach, może jej odmówić.
Osobiste odczucia
Osobiście, nigdy, przenigdy, nie podjęłabym się innej decyzji. Jako osoba transpłciowa, czuje się spokojniejsza, zdrowsza, bardziej mobilna i bezpieczniejsza. To był bardzo ważny moment w moim życiu.
Marta P.
Śmiało skomentuj: