Wybrałam się znowu do Warszawy na kontrolę. Kontrola od dawna zaplanowana, jednak lekarzowi coś wypadło, nie było go. Miała to być taka rutynowa kontrola, miesiąc z hakiem od operacji korekty narządów płciowych. Niestety, na pewne rzeczy nie mamy wpływu.
Jadę do stolicy
Standardowo to wyglądało, z wyjątkiem jednego telefonu. Bilety miałam kupione od dawna, wstałam wcześnie rano. Wsiadłam do autobusu po szóstej, chwilę potem wysiadłam pod stacją. Kolejka SKM już czekała, jakieś pół godziny później wysiadłam i czekałam na szczupaka. Wybrałam sobie wagon numer 2 – zazwyczaj jest w nim pusto. Wygodnie się jedzie, nadal używam poduszki w kształcie U, choć już znacznie łatwiej jest mi poruszać się. Spoglądając za okno zobaczyłam dwa pociągi ratownicze, a na nich pojazdy “czołgi kolejowe”. Jak się dowiedziałam od kogoś to WZT-2. Możecie podziwiać je w nagłówku wpisu. 😉
Telefon
Jakąś godzinę lub dwie przed wysiadką na dworcu centralnym zadzwonił telefon. Nie była to miła informacja, do tego słaby zasięg. Usłyszałam, że doktorowi coś wypadło, jakaś operacja w szpitalu i nie może być w tych godzinach w klinice na kontroli. Oczywiście rejestratorka zaproponowała zmianę terminu. Najlepiej na inny dzień, ewentualnie tego samego dnia wieczorem. Byłoby to najlepsze rozwiązanie, tylko do Warszawy mam daleko, bilety dawno kupione, a ja za niedługo będę na miejscu. O tym nie pomyślała. A wymieniając bilet powrotny musiałabym zapłacić 100% ceny, jakieś 150 zł.
Wkurzyło mnie to, zmartwiło, bo lekarz znacznie lepiej oceni postępy gojenia niż pielęgniarka. Jednak nic nie mogłam zrobić. Wysiąść wcześniej? Bez sensu, więc wysiadłam na centralnym. Postanowiłam wezwać taksówkę przez aplikację. Całkiem wygodne, tylko nie można wpisać jako lokalizację nazwy obiektu, tylko ulicę i numer. Ewentualnie zdać się na lokalizację. Wyszukało mi adres Droga Wojewódzka nr XX. Ładnie mi pokazało po chwili na mapie jak taksówka do mnie jedzie, wraz z trasą. Jak się okazało, taksówkarzowi pokazuje tylko nazwę adresu. Biedak się naszukał, zanim zrozumiał, że ma zwyczajnie jechać na dworzec. 😉 Co ciekawe, taksówki w Warszawie bywają tańsze niż w Trójmieście.
Kontrola bez kontroli lekarskiej
W klinice jest miło, choć bałagan bywa tam często. Nie taki fizyczny, po prostu mają dużo na głowie, a mało miejsca i ludzi. Przyjechałam szybciej niż miałam umówioną kontrolę, napiłam się herbaty, poczekałam. Kontrola została przeprowadzona przez jedną z pielęgniarek. Obejrzała, usunęła kilka wystających szwów rozpuszczalnych, które już się same prawie oddzieliły. Stwierdziła też, że z taką opuchlizną nie powinnam siadać. Tak, nadal mam zakaz siedzenia. Zwykle leżę, pół leżę, a gdy muszę to nadal na poduszce U.
Zrobiła też zdjęcia do dokumentacji medycznej, by doktor mógł zobaczyć rezultaty. Tym razem więcej niż ostatnio, musiałam stanąć pod ścianą, od przodu, z obu profilów i od boków. Oczywiście bez twarzy. Tak by było widać jak się wszystko układa.
Zostałam też zapytana co sądzę o efektach. Stwierdziłam, że za wcześnie na ocenę. Jest chyba ok, ale kto wie jak się to ułoży gdy zejdzie opuchlizna, jak się skurczy ciało jamiste. Tuż po wszystko było bardzo napięte, już wygląda trochę inaczej. Krwi praktycznie już nie ma. Choć nie znaczy, że na podpasce nic nie zostaje. Bo zostaje, a wolałabym, by nie zostawało. Dostałam też receptę na metronidazol, który muszę stosować na noc. Miałam tą receptę dostać pocztą, jednak poszła na nie ten adres co powinna. Wraz z nią w liście dostałam wypis (szybko no nie? ;)) i wynik badania patologicznego. W tym ostatnim chodzi o wykluczenie raka. Jedyne co w nim wyszło to zmiany od blokerów – produkcja testosteronu była zatrzymana, lub ograniczona.
Jak się czuję po operacji?
O powrocie nie mam co pisać. Standardowy. Tylko zaczęło mnie lekko boleć w miejscu gdzie był jeden z drenów. Nic nowego, co jakiś czas coś boli. Czasem ból jest takim strzałem, widocznego bez powodu. Czasem coś czuję, gdy zrobię jakiś ruch, ale nie zawsze ma to intensywność w kategorii ból. Dziwnie się teraz wyciera operowane okolice po prysznicu, wycieram niby spory kawałek dalej, a czuję to na szwach. A same szwy mają ciekawe kolory od czerwonego, przez ciemniejsze barwy do fioletów. Zresztą, całe to miejsce jest wrażliwe, aż się pielęgniarka zdziwiła w trakcie smarowania maścią najbardziej wrażliwej części – warg mniejszych, niestety ta część obecnie trochę wystaje spoza większych. Często je czuję, czasem bolą. Jazda rowerem jeszcze na długo odpada…
Jak wspomniałam, głównie leżę, w różnych pozycjach, na plecach lub na boku. Przy czym nie mogę złączyć nóg razem – spowoduje to nacisk, a po czasie w efekcie lekki ból. Używam wielkiej poduchy gdy śpię na boku. To moja ulubiona pozycja. Niestety, dość często cierpię na fizyczny ból dupy. Chyba mam zbyt twarde łóżko. Albo zbyt miękki tyłek. 😉
Częścią operacji jest usunięcie pierwszorzędnych męskich cech płciowych – gonad. Ma to swoje negatywne konsekwencje – przysadka zaczyna szaleć. Objawem są m.in. napady gorąca. Często w nocy budzę się spocona, choć teraz troszkę mniej. Jak wracałam w Warszawie autobusem, to lało się ze mnie, a inni siedzieli grubiej ubrani i nic. Mało przyjemna sytuacja, sukienki zdjąć nie mogłam.
Ćwiczenia rozszerzająco-rozciągające
Jak wiadomo, po operacji SRS/GRS należy dbać o “dziurę”, pochwa jednak ma troszkę inne właściwości niż naturalna, organizm ma tendencję do zamykania otworów w ciele. Dlatego ćwiczę codziennie. Kupiłam zestaw rozszerzaczy pochwy, zestaw pięciu “panów” z silikonu medycznego. Można je wyparzać we wrzątku, więc nie są gorsze w zakresie higieny niż proponowane przez chirurga szklane dildo, a ich zaletą jest elastyczność.
Obecnie ostrożnie używam numeru 3, czasem troszkę boli, mam chyba jakieś otarcie w środku, czasem trochę krwi się sączy. Jak porównałam, mój numer 5 jest wielkości nr 3 jakie dostała pewna emka co miała operację w Tajlandii. Pewnie gdy dojdę do największego kupię kolejnego pana, trochę większego. Jak na razie pan nr 5 wydaje mi się gigantyczny, na długość na pewno cały nie wejdzie. 😉
Badanie krwi i za moment endokrynolog
Za kilka dni idę do endokrynologa, tak jak zaplanował na poprzedniej wizycie. W związku z tym udałam się na pobranie krwi. W jedną stronę autobusem, niestety musiałam iść 500 metrów do przystanku. Dość szybko doszłam na przystanek, jednak czułam pulsowanie w kroku i zrobiło mi się lekko ciepło. Wróciłam taksówką, a właściwie uberem, choć na aucie było logo jednej z korporacji i niewłączony taksometr.
Wyniki wyszły dość przewidywanie – estradiol na poziomie kobiety w trakcie menopauzy, testosteron w normie kobiecej, a prolaktyna trochę podwyższona. O tych trzech tematach chcę porozmawiać z endokrynologiem. Rozważam zmianę leków i dawek. Czeka mnie kolejna wyprawa, choć bliższa, to pewnie i tak zmęczy.
Śmiało skomentuj: